Armenia — najstarsze państwo chrześcijańskie świata
- Andrzej Zawadzki
- 1 mar
- 5 minut(y) czytania
Armenia to kraj niewielki, acz wart odwiedzenia. Może nawet nie jako cel specjalnej wyprawy, ale przy okazji większej i dłuższej podróży.
Powierzchnia kraju wynosi zaledwie 29 800 km kwadratowych, a więc tyle ile ma na przykład nasze województwo wielkopolskie. Jest to więc kraj raczej niewielki, zamieszkiwany przez około 3 miliony mieszkańców (pod tym względem nawet ustępuje Wielkopolsce). Armenia graniczy od północy z Gruzją, od południa z Iranem i z azerską eksklawą Nachiczewan, od wschodu z Azerbejdżanem, od zachodu z Turcją.

Na równinach i przedgórzu Armenii panuje klimat podzwrotnikowy suchy o cechach kontynentalnych, z krótką, mroźną zimą i gorącym latem. Średnia temperatura stycznia wynosi –3 °C, a lipca od 24 °C do 26 °C. Roczna suma opadów waha się od 200 do 500 mm. Natomiast na wyżej położonych obszarach panuje klimat umiarkowany, a na wysokości ponad 2000 m n.p.m. – chłodny górski. Średnia roczna suma opadów przekracza tam 800 mm.
Pewnie nie jest to fakt historyczny powszechnie uświadamiany, ale dzięki działalności św. Grzegorza Oświeciciela, już w 301 roku król Tiridates III ustanowił tam chrześcijaństwo religią państwową, co czyni Armenię najstarszym chrześcijańskim państwem świata. Stało się to więc 12 lat wcześniej niż Konstantyn I Wielki zniósł prześladowania chrześcijan w Rzymie.

Dziś, co jest pewnie ewenementem na skalę światową, aż 95% obywateli deklaruje przynależność do Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, a chrześcijanie stanowią 99% społeczeństwa. Co ciekawe, dzieje się tak, mimo iż aż do XIX wieku praktycznie cała Armenia była pod panowaniem muzułmańskich Turków osmańskich, a później wchodziła w skład ZSRR.

Niepodległość uzyskała Armenia w 1991 roku w związku z rozpadem Kraju Rad, co potwierdziła w ogólnonarodowym referendum. Jednak Ormianie zdołali zachować swą religijną i narodową tożsamość, zaś ormiańscy uchodźcy wnieśli istotny wkład do kultury europejskiej. Ormianie systematycznie emigrowali z terenów zajętych przez Turków i Persów, w wyniku czego — co też jest ciekawostką — przeważająca większość Ormian mieszka dziś poza właściwą Armenią, żyjąc w diasporze rozsianej po całym świecie. Poczet nazwisk światowej sławy Ormian jest niezwykle długi i wypełniony takim nazwiskami jak: Charles Aznavour (piosenkarz), Garry Kasparow (arcymistrz szachowy), Alain Prost (znakomity kierowca wyścigowy), Andre Agassi (tenisista), Cher (piosenkarka), czy Kim Kardashian (znana głównie z tego, że jest znana) i wielu innych.
Ormianinem jest też jeden z najwierniejszych sług Kremla, Siergiej Ławrow.
Nic dziwnego, że zwiedzając Armenię, co chwila można spotkać kościoły i klasztory mające bez mała tysiąc lat.

Stolicą Armenii jest Erywań, który jest zdecydowanie największym miastem kraju. To połączenie starożytności z nowoczesnością. W tym mieście trzeba obejrzeć Plac Republiki, gdzie organizowane są największe wydarzenia polityczne i kulturalne w mieście. Plac otaczają budynki będące siedzibami najwyższych urzędów kraju.

W centrum znajduje się pomnik Matki Armenii, mający być personalizacją narodu. Latem na placu można podziwiać tańczącą fontannę.
Warto zobaczyć także Plac Opery i Aleję Północną z najdroższymi sklepami.
Również Katedra Świętego Grzegorza jest jedną z głównych atrakcji Erywania, choć to nowa budowla, nawiązująca jedynie swoją architekturą do tradycyjnego budownictwa ormiańskiego. Budowla powstała dla upamiętnienia 1700-lecia chrześcijaństwa w Armenii.
Wielce interesująca była dla nas wizyta w Muzeum Matenadaran, gdzie przechowywana jest jedna z największych kolekcji rękopisów na świecie, a także spacer po Kaskadach, otwartym muzeum sztuki nowoczesnej. Wizyta na orientalnym targu owoców i przypraw, gdzie można upajać się magią kolorów i zapachów, dopełniła wrażeń z pobytu w Erewaniu.

Warto odwiedzić okolice jeziora Sevan, które zajmuje około ponad 15% powierzchni Armenii. Położone jest w odległości 60 km na północny wschód od Erywania. Jest to nie tylko największe jezioro w tym kraju, ale także największe jezioro Kaukazu, w dodatku jedno z najwyżej położonych jezior świata (1899 m n.p.m.). Wystarczy powiedzieć, że spływa do niego 28 rzek, ma bogatą florę i faunę, w tym wiele gatunków endemicznych. Na jeziorze i w okolicy stwierdzono na przykład występowanie ponad dwustu gatunków ptaków, także tych wędrownych, dla których jezioro jest miejscem pobytu czasowego.

Jednym z symboli Armenii jest góra Ararat, wskazana w Biblii jako miejsce spoczynku Arki Noego po Potopie. Góra Ararat, położona na historycznie ormiańskich terenach w języku urzędowym nazywana Masis, choć znajduje się w godle kraju, jest obecnie poza terytorium Armenii (na terenie Turcji). Przy sprzyjającej pogodzie, można jednak tę piękną górę zobaczyć z okolic Kiszyniowa. Pamiętam, z jakim niepokojem spoglądaliśmy wieczorem na zasnute chmurami niebo i z nadzieją, że rano będzie dobra widoczność. I była. Dzięki temu z tarasu naszego hotelu — wprawdzie tylko przez kilkanaście minut — mogliśmy oglądać tę piękną górę, choć odległość była duża. Najciekawsze w tym było dla nas to, że Ormianie, czyli personel hotelu, cieszyli się z tego równie, a może nawet bardziej. Oni byli wyraźnie szczęśliwi z tego, że my zobaczyliśmy ich słynną górę.
Najstarszymi i najbardziej okazałym zabytkiem Armenii jest Eczmiadzyn, zwany ormiańskim Watykanem. Kompleks został wybudowany na pamiątkę legendarnego wydarzenia związanego właśnie z przyjęciem chrześcijaństwa.
Znajduje się tu kościół z dzwonnicą, lecz również miejsca noclegowe dla pielgrzymów oraz aleja pełna krzyży. Wnętrze świątyni zachwyca freskami, kunsztownymi tkaninami, ikonami oraz baldachimem. Fantastyczna kolekcja relikwiarzy ze srebra, starych manuskryptów oraz kosztowności wykonanych z kości słoniowej robi wrażenie. Prawdziwym skarbem jest — wyeksponowany w relikwiarzu — grot Włóczni Przeznaczenia (Włóczni Longinusa). Wierni wierzą, że to właśnie nim przebito bok Chrystusa, gdy wisiał na krzyżu.
Z pewnością trzeba zobaczyć Klasztor Haghpat. Ten – wpisany na listę UNESCO – zabytek pochodzi z X wieku. Mimo to jest czynny i w zupełnie przyzwoitym stanie.
Drugim co do wielkości miastem Armenii jest Giumri, uważane za kulturalną stolicę kraju. Miasto, które jest położone w północno-zachodniej części, tuż przy granicy z Turcją, urzeka piękną architekturą. Spacer brukowanymi uliczkami miasta, którego każdy zakątek ujawnia historię i oddaje artystycznego ducha mieszkańców, jest z pewnością rozkoszą dla każdego turysty.
Atrakcją tego niewielkiego kraju jest też z pewnością, wpisana do księgi rekordów Guinessa, najdłuższa na świecie jednosekcyjna kolejka linowa, której trasa ma ponad 5,7 km. W najwyższym punkcie wagoniki znajdują się na wysokości 320 m nad ziemią, skąd roztacza się malowniczy widok na kanion rzeki Worotan. Trasa kończy się przy Monastyrze Tatew.
W latach 1895 i 1915 władze tureckie, przy niemal całkowitej bierności reszty świata, przeprowadziły na ziemiach zachodniej Armenii dwie fale czystek etnicznych (ludobójstwa) znane dziś pod nazwą „rzezi Ormian”. W ich efekcie wymordowano około 1,5 mln Ormian. 24 kwietnia każdego roku społeczność ormiańska na całym świecie obchodzi rocznicę rozpoczęcia eksterminacji swego narodu. To tego dnia 1915 roku rząd turecki wydał rozporządzenie nakazujące aresztowanie ormiańskiej inteligencji, które dało początek rzezi. Postanowiono wytępić wszystkich Ormian żyjących w Turcji. Zatrzymanych rozstrzeliwano, topiono, zarzynano, spychano w górskie przepaście, palono żywcem lub zakopywano w ziemi. Do końca 1915 roku około pół miliona ludzi wypędzono na Pustynię Syryjską, gdzie ginęli od słońca pozbawieni wody i schronienia.
W Kiszyniowie na wzgórzu Cicernakaberd nad rzeką Hrazdan wybudowano monumentalny kompleks upamiętniający rzeź. Składa się on z trzech elementów: obelisku o wysokości 44 metrów, dwunastu pochylonych pylonów otaczających kręgiem wieczny ogień oraz ściany pamięci o długości stu metrów z nazwami miejscowości, z których pochodziły ofiary ludobójstwa. Obok otwarto muzeum ludobójstwa o dwóch podziemnych kondygnacjach, mające powierzchnię 2000 m², w którym w setną rocznicę ludobójstwa otwarto wystawę stałą. W pobliżu muzeum przebiega parkowa aleja, przy której sadzone są drzewa upamiętniające ofiary zbrodni. Wizyta w tym miejscu pozostawia niezatarte wrażenia. My, w Polsce, też byliśmy świadkami zbrodni na wielką skalę, ale chyba żaden z dotychczasowych pomników, może poza Auschwitz, nie ma aż takiej wymowy.
Wszyscy pewnie pamiętamy wymianę zdań z „Czterdziestolatka” (reż. Jerzy Gruza): „- Koniaku się nie mrozi. - Ormiański się mrozi!” Więc teraz o czymś znacznie przyjemniejszym, choć żeby zrozumieć naród, trzeba oglądać też takie miejsca jak Cicernakaberd. Byliśmy w wytwórni słynnego brandy Ararat, choć powszechnie mówi się, ze to koniak armeński. W dużym kompleksie rolno — przetwórczym w pobliżu Kiszyniowa produkuje się nie tylko brandy, ale również wina. W chłodnych, z racji temperatury, piwnicach, na tyle dużych, że jeździ się po nich samochodami, mogliśmy degustować i kupować do woli. Poza winami mołdawskimi, o których może innym razem, nie piłem lepszych. Nic dziwnego, że po tej wizycie nasz wycieczkowy autokar rozsiewał przyjemną woń, a na półkach pobrzękiwało szkło.
Byliśmy też w kiszyniowskim ZOO. Trochę poza programem, ale okazało się, że warszawski ogród zoologiczny dokonuje z kiszyniowskim wymian zwierząt. Okazało się, że surykatki, które jakiś czas temu przyleciały do Kiszyniowa z Warszawy, czują się znakomicie, za domem wcale nie tęsknią i nie wykazywały najmniejszych chęci, by z nami zabrać się w powrotną drogę.
Nam zresztą też niespieszno było wracać.
Andrzej Zawadzki Przejdź do strony głównej