top of page

Jedno słowo: Petra

  • Andrzej Zawadzki
  • 1 lut
  • 5 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 1 mar

Do Jordanii wybrałem się dla Petry. Tyle zachwytów słyszałem o tym miejscu, że kiedy tylko nadarzyła się okazja połączyć wypad do Jordanii z wizytą w Izraelu (o tym kraju też może kiedyś napiszę, zwłaszcza  że byłem tam dwukrotnie), skorzystałem z tej możliwości.

Może na początek kilka słów o samej Jordanii.



Jeśli wierzyć Wikipedii, Jordania ma powierzchnię niespełna 89 tys. km kw.

Jordania jest monarchią konstytucyjną z systemem wielopartyjnym.


stolica Amman
stolica Amman

Poprawka do konstytucji z 2012 zabroniła jednak tworzenia ugrupowań o podłożu religijnym, co jak na tamten rejon świata jest rzeczą dość wyjątkową, godną niewątpliwie pochwały w kontekście tego, co dzieje się w innych krajach.


Autor
Autor

Jest to kraj wyżynny, gdyż większość terenu zajmują równiny położone na wys. 700–1000 m n.p.m. Jedynie północno-zachodnia część kraju posiada warunki naturalne sprzyjające rozwojowi osadnictwa, umożliwiające prowadzenie upraw bez sztucznego nawadniania. To jednak tylko kilka procent powierzchni kraju.


Trzeba mieć na uwadze to, że przemieszczanie się po Półwyspie Arabskim, głównie od strony Izraela, nie jest proste, przede wszystkim ze względu na kontrole graniczne, które jednak wydają się w tamtym rejonie w pełni zrozumiałe.



Pokusa zobaczenia Petry była jednak większa, niż trudności, jakie wiązały się z podróżą. Od razu uspokajam: warto było.


Jazda samochodem do Petry z międzynarodowego lotniska w Ammanie trwa około trzech godzin. Potem jeszcze dojście piesze, na koniu, osiołku lub nawet na wielbłądzie.


Wejście do Petry prowadzi przez wąwóz Sik, który można pokonać w ciągu pół godziny. I nagle oczom przybysza ukazuje się niesamowity widok: miasto wykute w skałach. Do tego ten niezwykły łososiowy kolor. Wystarczy, bym teraz zamknął na chwilę oczy i mogę bez trudu przywołać ogrom miasta i jego kolor.


Petra to ruiny stolicy starożytnego kraju Nabatejczyków. Rozkwit miasta miał miejsce od III w. p.n.e. do I w. n.e. Ze względu na położenie wśród ogromnych skał, miasto było ważnym węzłem komunikacyjnym i handlowym w tym regionie. Nabatejczycy czerpali zyski zarówno z zaopatrywania karawan w wodę jak  i inne niezbędne środki w trakcie podróży, również z nakładanych na kupców różnych opłat, a także z bezpośredniego handlu towarami: srebrem, kadzidłem, mirrą, żelazem, miedzią, złotem, kością słoniową.


Tu pozwolę sobie na pewną anegdotę. Wszyscy znamy z Pisma Świętego opowieść o mędrcach ze Wschodu, którzy przynieśli Jezusowi dary w postaci złota, kadzidła i mirry. O ile w przypadku złota każdy wie, o co chodzi, o tyle w przypadku kadzidła i mirry interpretacje mogą być różne. Najczęściej kadzidło kojarzy się z jakimiś ziołami, które spalane wydają określoną, silną woń. Mirra natomiast to wonna żywica otrzymywana z drzew i krzewów balsamowca. Używano jej kiedyś do namaszczania i balsamowania zwłok.

Trochę zaskakująca była zatem informacja jednego z uczestników wycieczki, który po powrocie z lokalnego bazarku pochwalił się, że kupił w prezencie dla swojej dziewięćdziesięcioletniej mamy laskę mirry. Rozwinęła się w grupie dyskusja i — przyznam szczerze — byłem w gronie uważających prezent za mało trafiony, delikatnie mówiąc.


Pierwsi Nabatejczycy, którzy przybyli do tego miejsca, mieszkali zazwyczaj w namiotach, które tworzyły luźne obozowisko wśród skał, a także w naturalnych jaskiniach. Liczne budowle wykute w skałach do dziś budzą spory o to, czy były świątyniami, czy też grobowcami najzamożniejszych i najważniejszych Nabatejczyków.



Nie zabrakło w Petrze również dużego teatru — jednej z najbardziej spektakularnych budowli, świadczącej o rozwoju kulturalnym miasta. Przy czym uważa się, że teatr pochodzi z okresu gdy tereny wchodziły w skład Cesarstwa Rzymskiego.


Charakterystyczną cechą architektury Petry jest skrzyżowanie rozmaitych stylów architektonicznych: egipskich, syryjskich, greckich, a także właśnie rzymskich. Stojąc przed niektórymi z tych skalnych budowli, odnosi się wrażenie, jakby się gdzieś to już widziało. Głównie rzymskie podobieństwa przychodzą do głowy. Wiemy jednak, że architektura Rzymu to też w dużej mierze wpływy egipskie i greckie. Dowodzi to, że Petra była stykiem, a można nawet powiedzieć, że mieszaniną rozmaitych kultur.



Najbardziej znanym obiektem Petry jest Al-Chazna, zwana przez Beduinów „Skarbcem Faraona” - wykuta w skale piętrowa budowla powstała ok. I–II w. n.e. Nie jest jasne pierwotne przeznaczenie budowli, chociaż ostatnio przeważa pogląd, że był to grobowiec, a nie świątynia, któregoś z władców Petry.


Petra była przez stulecia miejscem zapomnianym przez świat, a historia jej ponownego odkrycia jest fascynująca. W roku 1812 szwajcarski badacz Johann Burckhardt, przebrany w strój muzułmanina, przekonał miejscowego przewodnika, że chciałby złożyć w ofierze kozę w grobowcu, w pobliżu którego leży zapomniane miasto. Kiedy badacza przeprowadzono przez wąwóz, jego oczom ukazała fasada budynku 27-metrowej długości i 40-metrowej wysokości, czyli właśnie „Skarbiec Faraona”. Od tamtego czasu minęło ponad 200 lat, a Petra dalej zachwyca.



Spacerując po dolinie dochodzi się do Deir, budowli, którą określa się jako klasztor lub świątynię. Jej wykuta w skale fasada, podobna do fasady Skarbca, jest jeszcze większa — ma 46 m szerokości i aż 130 m wysokości. To sprawia, ze każdy człowiek stojący w jej drzwiach wygląda jak karzełek. W środku znajduje się olbrzymia komora, a w jej głębi nisza, do której wchodziło się po schodkach. Jedna z teorii głosi, że Deir było miejscem ważnych uroczystości religijnych, a teren przed budynkiem został wyrównany w ten sposób, by mogły pomieścić się na nim duże grupy wiernych.


Kolejna wspinaczka wiedzie na szczyt ATTuf, gdzie stoją dwa obeliski, a dalej w górze jest kolejny płaski plac o powierzchni ok. 1000 m kwadratowych. Sądzi się, że w tym „Wysokim Miejscu” odbywało się rytualne składanie ofiar na wysokim ołtarzu. Nabetajczycy czcili prawdopodobnie dwóch bogów: Dusaresa i Al Uzzę. Ołtarz ma kanały, którymi przypuszczalnie spływała krew ofiar. Istnieją ponoć dowody, że składano tam ofiary z ludzi.


W 2007 roku Petra została ogłoszona jednym z siedmiu nowych cudów świata. Kilka z nich (Wielki Mur Chiński, Machu Picchu i Chichen Itza) miałem okazję prezentować wcześniej. Teraz kolej na Petrę. Może przyjdzie czas na inne z tej listy.


Co jeszcze — poza Petrą — można zobaczyć w Jordanii?

Głównym ośrodkiem turystycznym jest Akaba, położona nad wybrzeżem Morza Czerwonego. Są liczne rezerwaty przyrody, spośród których największym jest Dana.

Turystyka religijna kieruje się głównie ku górze Nebo. Według lokalnej tradycji, potwierdzonej m.in. świadectwami starożytnych pątników, z góry Nebo biblijny Mojżesz miał zobaczyć Ziemię Obiecaną. Jak wiemy, Mojżesz zgrzeszył przeciwko Bogu i nigdy do niej nie doszedł.

Na szczycie znajduje się Sanktuarium Mojżesza z parkiem archeologicznym. Miejsce jest czczone przez wyznawców judaizmu, chrześcijaństwa i islamu.


Wykopaliska pokazały, iż pierwsze chrześcijańskie sanktuarium powstało tu w IV wieku. Teren jest własnością Kościoła katolickiego. Wspólnota jest często odwiedzana przez przyjeżdżające do Jordanii koronowane głowy i prezydentów państw. 20 marca 2000 r. górę Nebo odwiedził Jan Paweł II w czasie swojej 91. podróży apostolskiej.


obelisk upamiętniający wizytę Jana Pawła II
obelisk upamiętniający wizytę Jana Pawła II

Jest tam obelisk upamiętniający to wydarzenie. Papież zasadził obok pozostałości bizantyjskiej bazyliki drzewo oliwne, które tam rośnie w tempie stosownym do klimatu, czyli – jak mieliśmy okazję się przekonać - raczej wolno.



Na górze Nebo miałem też szansę przetoczyć Abu Badd, czyli kamień używany jako ufortyfikowane drzwi klasztoru bizantyjskiego w starej wiosce Faisaliyah. Niestety, próba się nie powiodła- kamień ani drgnął.


Nasz jordański przewodnik okazał się człowiekiem bardzo rozmownym. W dodatku znał angielski, co znacznie upraszczało komunikacje i eliminowało czas na tłumaczenie. Jak to zwykle bywa, najwięcej pytań do przewodnika dotyczyło zwykłych ludzkich spraw. Kwestie ekonomiczne, społeczne i religijne tak różne od naszych powodowały masę pytań. Kiedy zauważyliśmy, że Jordańczyk chętnie mówi o sobie i swojej rodzinie, zaczęliśmy drążyć także ten temat.


Nasz Amer, to tak miał na imię, opowiedział nam o swoich żonach. Ma ich trzy, choć mógłby mieć nawet więcej, gdyby było go na to stać. Koran dopuszcza poligamię pod warunkiem, że wszystkie żony są traktowane w ten sam sposób. Żony Amera nie mieszkają razem. Każda ma swoje mieszkanie o mniej więcej tym samym standardzie. Oczywiście żony wiedzą o sobie. Dopytywany o jego grafik odwiedzin u żon, Amer śmiejąc się powiedział, że tego już skrupulatnie pilnują one same.

Znaczna część uczestników wycieczki poddawała jednak w wątpliwość opowieści pilota, argumentując, że to tylko chęć zaimponowania nam, przybyłym z cywilizacji monogamicznej.


Jordańska wyprawa, choć krótka, była bogata w doznania estetyczne, a także religijne.


bottom of page